W ostatnim dziesięcioleciu bardzo wzrosło zainteresowanie schroniskami dla zwierząt. Ludzie zaczęli być bardziej świadomi cierpienia bezdomnych psów czy kotów i ruszyli im na pomoc. Akcje typu ,,Nie kupuj – adoptuj” także mają na celu wsparcie biednych czworonogów. Ale, jak to się zawsze dzieje, ludzie zaczęli przesadzać.
Żeby nie było – kocham zwierzęta. To wydaje się oczywiste, jako że mam zwierzęcego bloga. Cóż, ten tekst może sprawić, że niektórzy będą myśleli o mnie nieco inaczej, ale od razu przestrzegam – to wszystko wina ludzi, nie zwierząt. Do tych drugich się nie przyczepiam.
Nie kupuj, adoptuj! Schroniska są przepełnione! Wybierz kundelka!
Co chwilę słyszę o nowych akcjach zachęcających do adopcji. Co chwilę widzę jakiś pierdyliard takich wiadomości, czy to na Facebooku, czy w internecie, czy w onetach i innych takich. A to jakaś gwiazda zachęca do adopcji, a to kolejna zbiórka na rzecz schroniska.
Na początku było ok. Puszki w supermarketach z informacją o potrzebujących psiakach. Informacje w gazetach czy w internecie o czekających na dom pupilach. Wszystko BYŁO OK. Do czasu.
Do czasu, kiedy ludzie zaczęli przesadzać. Zawsze przesadzają, jak w coś się wkręcą. No i dobrali się do psów rasowych.
Rozpoczął się wielki hejt na rasowce. Ludzie zaczęli zarzucać sobie nawzajem, że mają psy z hodowli, nie ze schroniska. Doszło to nawet do tego, że właściciele psów hodowlanych obrywali za ,,wspieranie pseudohodowli”. Wszyscy. No bo przecież każda hodowla jest pseudo.
I teraz ja się pytam – po cholerę to było?
Szanuję i uwielbiam mieszańce. Kombinacje różnych ras mogą dać przepiękne geny. Kundelki niczym nie różnią się od psów rasowych.
NICZYM.
Nie są głupsze. Nie są gorsze. Nie są brzydsze czy mniej inteligentne. Ale nie są też mądrzejsze. Nie są piękniejsze. Nie są lepsze. Są takie same, jak im rasowi pobratymcy.
Okej, każdy kundelek jest wyjątkowy. Oryginalna krzyżówka kilku ras daje jedynego i niepowtarzalnego psa.
Każdego psa powinno jednak oceniać się indywidualnie. Niektóre rasy mają lepsze predyspozycje do czegoś – border collie są bardzo inteligentne, bloodhoundy mają świetny węch, a charty są szybkie i zwinne. Każda rasa w pewnym sensie określa psa. Jednak u borderów zdarzają się osobniki głupsze, nie każdy bloodhound ma tak dobry nos, a jakiś chart może po prostu nie lubić biegać. Każdy pies jest wyjątkowy, indywidualny.
Podobna rzecz się ma z kundelkami. Krew mi wrze, kiedy słyszę ,,A kundelki są inteligentniejsze od psów rasowych”. Dobra, mogą być. Zmieszanie owczarka niemieckiego i bordera może dać superekstrainteligentnego psa. Ale tak samo są głupsze kundelki i mądrzejsze rasowce. To wszystko zależy od psa.
Wracając do sedna sprawy. Owszem, w znacznej większości schroniskowce mają trudną przeszłość i zdecydowanie zasługują na lepszy los, dobry dom, kochającego właściciela. Ale czy pies rasowy nie może mieć tego samego? Czy psy rasowe nie zasługują na miłość? Przecież to też żywe, oddychające, ruszające się zwierzęta. Nie bojkotujcie psów z hodowli. Nie bądźcie Robin Hoodami i nie odejmujcie jednym, dając drugim. Pomagajcie biedniejszym, ale nie zabierajcie bogatszym, jeżeli chcecie, aby każdy miał jak najlepiej.
Powtarzam – nie sprzeciwiam się kundelkom i adopcjom ze schroniska. Sama w przyszłości planuję zaadoptować jakiegoś sympatycznego psiaka. Ale mój rasowiec też jest cudownym psem – nie wyobrażam sobie lepszego czworonoga. Nie żałuję, że wzięłam go z hodowli. Psy ze schroniska potrafią odwdzięczyć się bezgraniczną miłością. Psy z hodowli także.
Kupuj. I adoptuj.
31 komentarzy
Każdy kto chce niech kupuje kto chce niech adoptuje, koniec kropka
(cd. 4)
Jeśli pięć osób zaadaptuje bezdomniaki, to będzie o pięć mniej nieszczęśliwych psich żyć, a o pięć więcej szczęśliwych.
Jeśli te pięć osób nie weźmie żadnych psów, to nic się w świecie zwierząt nie zmieni.
Ale jeśli te pięć osób kupi sobie po psie od hodowcy, to nikogo nie uratuje, a wykreuje popyt na kolejny miot, na kolejne pięć psów, które będą zjadały inne hodowane przez ludzi zwierzęta i obciążały środowisko. Pożytek z tego oczywiście żaden, a nawet więcej szkody.
To jest naprawdę dość prosta zależność i oczywista różnica między wzięciem psa ze schroniska a kupnem psa z hodowli. Sprawia ona, że etyczny ciężar tych dwóch różnych decyzji jest zupełnie inny.
Dlatego też akcja taka, jak „Nie kupuj – adoptuj” jest ogromnie potrzebna i pożyteczna, nawet jeśli ktoś czasem nie do końca zrozumie jej właściwy sens i coś niemiłego napisze w internecie. A jej sensem nie jest piętnowanie opiekunów psów rasowych (ani tym bardziej „dyskryminowanie psów z hodowli”), ale skłonienie wszystkich osób rozważających wzięcie zwierzęcia, żeby nie decydowali się na kupowanie zwierząt. Uświadomienie im, że kupno psa nie jest „tak samo ok” jak adopcja. Bo nie jest (co mam nadzieję jasno wyjaśniłem). Każda osoba, która zdecyduje się na adopcję zamiast kupna, albo chociaż zrezygnuje z kupna (a za to np. wyprowadzi na spacer psy schroniskowe lub przekaże na nie pieniądze) potwierdza sens tej akcji. Przy czym dotyczyć to może również obecnych opiekunów psów z hodowli, którzy przecież nie są złymi czy próżnymi ludźmi, tylko często po prostu zdecydowali się na kupno pod wpływem mody czy głupkowatych, pisanych z konsumenckiej i antropocentrycznej perspektywy artykułów typu „Wybierz rasę psa, która najlepiej do Ciebie pasuje” itp. itd. Sam osobiście nam osobę, która paręnaście lat temu kupiła psa z hodowli, a kiedy jego życie dobiegło końca, zdecydowała się, że kolejne zwierzę weźmie już ze schroniska. Więc jeśli pani Alicja pyta „po cholerę to było” , to odpowiadam – właśnie po to. Po to, żeby chociaż jednej schroniskowej biedaczynie dać kochający dom.
(cd. 3)
A mianowicie fakt, że mięsożerne zwierzęta domowe, których pożywienie nie pochodzi z dzikiej przyrody, a z produkcji zwierzęcej organizowanej przez ludzi stanowią potężne obciążenie dla klimatu, dla środowiska , a ich utrzymywanie wiąże się niestety z hodowlą i zabijaniem innych, nie mniej inteligentnych i wrażliwych zwierząt jak np. świnie czy krowy. I naprawdę, wiem doskonale, że „przecież psy ze schroniska to też psy, tak samo żywią się mięsem jak psy hodowlane”. To oczywiste. Tylko , że w przypadku przygarnięcia jakiejś schroniskowej czy ulicznej biedaczyny, można jeszcze na to spojrzeć w ten sposób , że oszczędzenie jej cierpienia, nędzy i chorób, uratowanie jej od bezdomności, to dobro, które w jakiś tam sposób równoważy te środowiskowe szkody oraz cierpienie i śmierć innych zwierząt . Rozumiem, że to dość subiektywne i uznaniowe spojrzenie, z którym można się nie zgodzić. Ale w przypadku psów od hodowcy o takim „równoważeniu” w ogóle nie może być mowy. Jednak i tak najważniejsze, kluczowe i obiektywne jest tutaj to, że przygarniając bezdomniaka, bierzemy i żywimy zwierzę, które już i tak jest na świecie , a robiąc to, nie przyczyniamy się do przychodzenia na świat kolejnych (a jeśli je kastrujemy, to nawet przeciwnie). Natomiast w przypadku kupienia rasowca z hodowli to owszem, również bierzemy i żywimy zwierzę, które już i tak jest na świecie , ale tym samym przyczyniamy się do spłodzenia kolejnych.
(cd. 2)
Skutek przygarnięcia zwierzęcia ze schroniska (czy innej znajdy, bezdomniaka itp.) są bowiem przede wszystkim takie, zapewniamy dom i dajemy szansę na szczęśliwe życie (czy wręcz w ogóle przeżycie) zwierzęciu, które było ich pozbawione. Zmniejszamy ilość bólu, cierpienia, zła w zwierzęcym świecie, może ratujemy życie, a już na pewno robimy coś dobrego. To zdecydowanie dobre działanie, choć oczywiście nie każdy jest na taką decyzję gotów.
Z kolei skutek decyzji o tym, żeby żadnego bezdomnego, porzuconego lub schroniskowego psa (kota itd.) nie przygarniać jest właściwie żaden. Jest neutralny w stosunku do świata zwierząt czy naszego wpływu na „ilość dobra i zła” na świecie. Każdy ma do takiej decyzji prawo, nikogo nie można za nią potępiać, od nikogo nie można wymagać, żeby przygarniał bezdomne psy czy koty (taka decyzja nie odbiera przy tym nikomu moralnego prawa do krytykowania osób kupujących zwierzęta, tak więc za całkowicie nieuprawnione uważam oburzenie wypowiadającej w tej dyskusji pani Małgorzaty na swoją koleżankę). Nie każdy ma na ratowanie zwierzaka warunki, możliwości, zdrowie, chęć, gotowość itp. itd. Więc jak ktoś nie chce lub nie może, niech tego nie robi. Może ewentualnie przekazać na bezdomne zwierzęta jakieś pieniądze czy rzeczy lub powyprowadzać na spacer bezdomne psy ze schroniska (wtedy zrobi coś dobrego i pożytecznego, również dla siebie). Może też po prostu kupić sobie pluszaka do przylutowania lub kijki do spacerowania.
Najgorsze co może w tej sytuacji zrobić, to kupić zwierzę z hodowli, gdzie są one celowo rozmnażane. Taki wybór nie wiąże się z ratowaniem życia, uchronieniem zwierzęcia od bezdomności, nędzy czy choroby. Jeśli nie kupisz psa z hodowli, nic wielkiego się nie stanie, nic strasznego mu nie grozi – ot, kupi je po prostu następny klient. Z kolei jeśli kupisz, kreujesz popyt na kolejne, i tyle. I to by w sumie oznaczało, że taka decyzja jest podobnie neutralna jak ta, o tym żeby nie brać zwierzęcia wcale, no i możnaby na tym poprzestać, gdyby nie jedna ważna rzecz.
Odpowiadając na mój post z listopada, pani Alicja, zarzuciła mi trzy rzeczy, a mianowicie:
– że zapominam o tym, że nie każdy jest gotów brać psa ze schroniska;
– że dyskryminuję zwierzęta z hodowli;
– że niezrozumiałe jest moje twierdzenie, o tym , że rozmnażanie psów prowadzi do zabijania zwierząt na karmy, bo przecież psy ze schroniska to też psy, tak samo żywią się mięsem jak psy hodowlane.
Postaram się pokrótce do tych zarzutów odnieść, nawiązując przy tym do samej istoty komentowanego artykułu, która chwilami zaczyna się już chyba w gąszczu komentarzy trochę gubić.
A główną tezą artykułu pani Alicji jest to, że adopcja zwierząt ze schroniska jest tak samo godna uznania jak kupowanie ich z hodowli. Otóż nie zgadzam się, uważam, że adopcja i zakup to decyzję o zupełnie innej wadze, motywacji i znaczeniu, a ich zrównywanie całkowicie wypacza sens akcji „Nie kupuj – adoptuj” .
Oczywiście w żadnym razie nie chodzi mi o to, żeby uznawać psy czy jakiekolwiek inne zwierzęta z hodowli za gorsze. Pojęcia nie mam , jak można było z mojej wypowiedzi wyczytać, że „dyskryminuję” zwierzęta z hodowli (ani jak w ogóle można na coś takiego wpaść). Chyba dla każdego oczywistym jest, że każde zwierzę, niezlanie od swojego pochodzenia, ma takie same prawa, wymaga takiej samej uwagi czy troski i ani schroniskowe znajdy czy bezdomniaki ani rasowce nie są od siebie w niczym gorsze ani lepsze. Tyle, że cały spór w ogóle nie dotyczy tego, czy same zwierzęta są „gorsze czy lepsze” tylko wyborów podejmowanych przez konkretnych ludzi. A te wybory już gorsze lub lepsze jak najbardziej być mogą.
Doskonale rozumiem to, że nie każdy może wziąć psa ze schroniska, wspomniałem zresztą o tym w mojej poprzedniej wypowiedzi. Za to ani pani Alicja. ani wypowiadające się tu osoby podzielające jej punkt widzenia, w żaden sposób nie odniosły się do mojego zdania, że jeśli ktoś nie jest gotów na adopcję zwierzaka że schroniska (przygarnięcie znajdy bezdomni aka itp.), to może po prostu nie decydować się na zwierzę. Tak jakby posiadanie swojego zwierzaka było jakąś niezbywalną potrzebą lub podstawowym prawem człowieka, niezależnie od skutków, jakie wzięcie pod opiekę zwierzęcia wywołuje. A te skutki są przecież diametralnie różne w zależności od tego właśnie, skąd decydujemy to zwierzę się wziąć (lub kupić…).
Zgadzam się z Pani postem w stu procentach. Sama mieszkając za granicą kupiłam małego rasowego pieska rasy Chihuahua- ponieważ mieszkając w małym wynajmowanym mieszkaniu współdzielonym z innymi ludźmi chciałam pieska małego, który odnajdzie się w małej przestrzeni. Poza tym czytałam długo o tej rasie, bardzo mi się te pieski spodobały jak i ich wesoły temperament i przywiązanie do właściciela. Jeśli miałam decydować się na zwierzaka, który będzie ze mną kilkanaście lat to chciałam, aby to była świadoma i przemyślana decyzja i dlatego wybrałam właśnie swojego pieska konkretnej rasy. Mam go już prawie cztery lata i jest on naszym najlepszym przyjacielem, zapewniamy mu ciepły dom i dużo szczęścia. Ale niestety kilka miesięcy po tym jak go kupiłam jedna z moich „koleżanek” zaczęła mnie otwarcie krytykować, mimo że sama żadnego zwierzaka nigdy nie miała, ja zaś wychowałam się w domu pełnym zwierząt, i zaczęła mnie karcić jakie to okropne, że mogłam kupić psa rasowego zamiast przygarnąć jakiegoś pieska ze schroniska, że to jest nie do pomyślenia i że ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Bardzo mnie to zirytowało- jest mnóstwo ludzi którzy będą Ci mówić jak masz żyć i zawsze będą się uważać za lepszych. Powiedziałam koleżance, że bardzo proszę niech pieska adoptuje jeśli sama tak chce, ja tez uważam to za szlachetny gest i nie wykluczam tego w przyszłości, gdy tylko będę miała czas i możliwości na pracę na pieskiem ze schroniska, ale teraz moją decyzja było kupić pieska, który odpowiadał moim możliwościom i oczekiwaniom i naprawdę nie ma w tym nic złego. Oczywiście koleżanka żadnego pieska nie wzięła ze schroniska i prawdopodobnie nigdy nie weźmie bo tak naprawdę, sama to kiedyś przyznała, nie ma serca do zwierząt ale oczywiście to nie przeszkadza jej w krytykowaniu innych i mówieniu im jak mają żyć. Niestety większość osób, które najbardziej krytykują właścicieli psów rasowych, najczęściej nie ma pojęcia o tym jak wymagająca jest opieka na psem i jak wiążąca jest to decyzja na długie lata, bo nigdy same psa nie miały i mieć nie będą a hejt innych tylko sprawia, że czują się ważniejsi. Jest mnóstwo osób, które biorą psy ze schroniska, przechwalają się tym jacy to oni nie są wielcy i wywyższają się nad właścicielami innych psów, po czym okazuje się ze piesek ma problemy behawioralne i często do schroniska trafia z powrotem, przeżywając jeszcze większa traumę. Są tez wlasciele piesków adoptowanych którzy kochają i szanują wszystkie pieski jak i ich właścicieli, i nie przechwalają się wszędzie tym w sieci oraz nie wywyższają nad innymi- takich właścicieli szanuję.
Dokładnie – dobrze podsumowane!
Ja wzięłam psa ze stowarzyszenia ratowania zwierząt – małego, którego – jak to piszą w komentarzach – można łatwo ułożyć, nauczyć. Otóż wcale nie. To, w jakich warunkach się urodził i jak wyglądały jego pierwsze 2 miesiące życia było kluczowe. Słodki psiak, którego wzięliśmy szybko zaczął pokazywać swoje traumy – atakowanie przy smaczkach, doskakiwanie do twarzy, do tego wycie, szczekanie, warczenie podczas nawet 10 minutowej nieobecności. Leki uspokojające, obroża uspokajająca z feromonami, rady od trenerów na nic. Kilkumiesięczna praca, psie przedszkole, behawioryści. Do tego jeszcze zatajone przez stowarzyszenie choroby, które w jednym miesiącu pochłonęły 2 tys. zł. Nigdy więcej żadnego psa ze schroniska/fundacji/stowarzyszenia. Nie wiem, czy w ogóle jakiekogolwiek innego psa, bo tyle, ile z nim przeszliśmy spowodowało tylko serię załamań nerwowych, niechęć do zwierząt i brak jakiekolwiek zaufania do tych stworzeń.
Niestety, ze stowarzyszeniami bywa bardzo różnie i wiele z nich niestety jest po prostu maszynką do robienia pięniędzy :(. Przykro mi, że tak trafiliście i mam nadzieję, że przy następnym psiaku będzie lepiej. Dobrego dnia!
Mogłabym prosić o rozszerzenie myśli?
Pani Alicjo, odnoszę wrażenie, ze zarówno Pani jak i osoby wypowiadające się tu w podobnym do Pani tonie nie odnoszą się do argumentu, który tu już co najmniej dwukrotnie padł, a mianowicie, że (cyt.) „rozmnażanie psów przy tak ogromnej skali bezdomności jest po prostu nieetyczne”, (cyt.) „ponieważ psów jest już tak dużo o tak wiele potrzebuje domów, że hodowlę są wręcz nieetyczne”. Tu tkwi główny problem i podstawowa przesłanka akcji takich jak „Nie kupuj, adoptuj”. To nie jest tak, że każdy, kto tylko tego zapragnie, musi mieć psa (kota czy inne zwierzę). Adoptowanie zwierzęcia, a więc – jak też tu już wspomniano – jest ratowaniem mu życia. Kupowanie psa jest zaś po prostu zaspakajaniem swich potrzeb i nakręcaniem popytu na kolejne zwierzęta, celowo namnażane przez człowieka. Dotyczy to zarówno tych tak powszechnie piętnowanych „pseudo-hodowli” jak i hodowli zupełnie legalnych, certyfikowanych i renomowanych. A celowe mnożenie zwierząt przez człowieka jest nieetyczne, zarówno dlatego, że na świecie są nieprzebrane ilości zwierząt porzuconych, bezdomnych i potrzebujących pomocy żeby przeżyć, jak i dlatego, że psy (oraz koty) to jednak co do zasady zwierzęta mięsożerne, a ich celowe mnożenie wiąże się niestety z hodowlą i zabijaniem innych zwierząt na pożywienie (tak, wiem są wegańskie karmy dla psów, ale to wciąż margines) i obciążeniem dla klimatu. To oczywiste, że psy rasowe są bardziej przewidywalne i „łatwiejsze w obsłudze”. Ale zwierzę nie jest rzeczą, nie powinno być produktem skrojonym na miarę potrzeb klienta, który „nie jest gotów” na psa ze schroniska, fundacji czy znajdę z ulicy, więc wybiera sobie dostosowane do siebie zwierzę z hodowli. To bardzo nie fajna antropocentryczna perspektywa. Jeśli ktoś nie chce adoptować, przygarnąć zwierzaka potrzebującego pomocy, uratowania życia lub choćby domu, to… Niech po prostu nie decyduje się na zwierzę. Bo tworzenie popytu na zwierzęta z hodowli to niestety nic dobrego.
Zapomina Pan jednak o bardzo ważnym czynniku – NIE KAŻDY jest gotowy brać psa ze schroniska i niektórzy chcą mieć psa o konkretnych cechach, zarówno charakteru, jak i biologicznych. Rozmnażanie zwierząt w hodowlach jest jak najbardziej etyczne (jeśli oczywiście przebiega w dobry i bezpieczny dla psów sposób). Mocno dyskryminuje tu Pan zwierzęta hodowlane, zniżając je do poziomu czyjejś zachcianki, co jest bardzo krzywdzące. Nie każdy ma warunki brać psa ze schroniska i proszę nie robić potworów z osób, które „śmieją wziąć psa z hodowli”. Jeśli ktoś chce mieć pupila, a z jakiegoś powodu nie mogą dokonać adopcji, mają pełne prawo nabyć psa hodowlanego – żyjemy w wolnym kraju.
I nie rozumiem argumentu, że rozmnażanie psów prowadzi do zabijania zwierząt na karmy – przecież psy ze schroniska to też psy, tak samo żywią się mięsem jak psy hodowlane…
Zgoda w 100% ze Sławkiem. Niestety zarówno wpis jak i komentarz autorki bloga obnaża jej przedmiotowy stosunek – nie tylko do psów, ale w ogóle, do zwierząt 🙁
PS. Tak, psy w schroniskach też jedzą karmy odzwierzęce, dlatego chyba tym łatwiej i etyczniej jest nie namnażać nowych pożeraczy mięsa, niż dokonać eutanazji tych już narodzonych i porzuconych, czyż nie? 😉
Po pani słowach jednak zastanowiłabym się, kto z nas ma przedmiotowy stosunek do zwierząt…
Brawo !!
Obserwując swoje otoczenie tzn moich znajomych, ludzi wykształconych zauważam inny problem. Ludzie nie są gotowi na psy także z hodowli. Dlaczego? Już wyjaśniam. Przykład 1. Ludzie kupują huskyego z hodowli i trzymają bo w kojcu obok domu. Pies nie ma zapewnionej wystarczającej ilości ruchu i świruje. Kończy się to pogryzieniem jednej osoby i uśpieniem psa. Te same osoby biorą pinczera miniaturowego. I teraz jest problem bo pies nie ma ruchu, gryzie wiec spędza całe dni zamknięty w klatce w domu. Przykład drugi. Ludzie biorą sznaucera miniaturowego z hodowli. Pies nie ma zapewnionych warunków tzn ruchu i zaczyna niszczyć mieszkanie. Efekt: pies spędza życie w … garażu. Kolejny przykład ludzie którzy mało się ruszają planują kupienia psa z hodowli który potrzebuje ruchu ponieważ …. im się podoba. Jakie będzie efekt nietrudno przewidzieć To tak z mojego otoczenia. Ludzie są probllmem nie rasa psa.
Dokładnie tak. Nie chodzi o dyskryminację psów rasowych, ale o to, ile jest psów do przygarnięcia. Czy one wzięły się znikąd? No nie bardzo… za nimi stoi człowiek. Sama mam psa który jest połączniem dwóch ras (i wyszedł gigant 75kg) oraz dwa koty znajdy, których już by nie było gdyby nie trafiły w nasze ręce. No i są rasy które są totalnie spaczone pod względem zdrowotnym, bo ludziom podoba się, że tak wyglądają (mopsy, boksery francuskie). Nie chce nikogo urazić, ale ja chciałam psa i koty a nie konkretną rasę.
Wpis w punkt! Czesto gesto psy ze schronisk maja negatywne nastawienie do innych psow lub toleruja wybiorczo i tu jest problem jesli juz psiaka masz… z nastawieniem do dzieci jest tak samo, niewiele psow akceptuje male dzieci. Ale i tak powiedzą adoptuj….
Pani Magdo wszystko zależy od psa. Może Pani adoptować szczeniaka lub dorosłego psa. Adoptować zwierze z większymi lub mniejszymi problemami. Zwierzę tak samo jak i dziecko można wychować. Szanuję pani zdanie, lecz uważam, że adopcja jest bardziej etycznym wyborem, ponieważ nie napędzamy rozmnażania kolejnych psów, których i tak jest za dużo. Uważam też, że rasowe pieski są tak samo cudne i też potrzebują miłości.
Chyba nie zrozumiałaś sedna problemu. Nikt nie mówi, że rasowce są złe, gorsze itd. Ale rozmnażanie psów przy tak ogromnej skali bezdomności jest po prostu nieetyczne. Wiem, że są rasy, o których ktoś może marzyć. Ja też je mam, ale przygarnęłam 5 kundelków z ulicy. Nie dlatego, że miałam taki kaprys tylko dlatego, że one potrzebowały pomocy. Nie każdy musi być heroistą, ale wystarczy trochę świadomości i zaangażowania. Poświęcilam swoje życie zwierzętom jako wolontariusz w schronisku, wolontariusz w fundacji i doskonale wiem, że największą krzywdę zwierzętom robią rozmnażalnie.
Problem polega na tym, że właśnie mnóstwo osób piętnuje rasowce i ich właścicieli. Chyba nie przeczytała Pani dokładnie wpisu, który Pani komentuje. Jestem przeciwna pseudohodowlom i rozmnażaniu zwierząt ,,na siłę”, ale uważam że rasowe hodowle też są potrzebne, bo wielu ludzi szuka psa o sposobie bycia dostosowanym pod ich codzienność. Nie wszyscy są też gotowi – zarówno psychicznie, jak i fizyczne – przygarnąć psa ze schroniska, które w znacznej większości zmagają się z różnymi problemami behawioralnymi – powinna Pani o tym wiedzieć jako wieloletni wolontariusz. Pozdrawiam serdecznie
Moja Siostra ma psa z hodowli. Ja adoptowałam. Obydwa potrzebują miłości, czułości i opieki. Obydwa są mądre i piękne. Nie ma między Nimi żadnej różnicy. Wpis w punkt. Pozdrawiam w Ich imieniu. Bora i Shadow
Również pozdrawiamy 🙂
Każdy pies czy kot jest kochany ale ja się jak najbardziej zgadzam z tym by pomagać przede wszystkim zwierzętom ze schronisk. Chce ktoś kupić, ok, jego wybór, moje serduszko zawsze przy adopciakach.
Każdy ma prawo dokonać wyboru – super, jeśli ktoś zdecyduje się adoptować zwierzaka, ale kupowanie go z hodowli również jest jak najbardziej okej 🙂
Brawo, świetny tekst! Mnie też zaczęło już to irytować, narzucanie adopcji zamiast zachęcanie do niej.
Najbardziej uwielbiam jednak, kiedy ktoś pisze, że szuka hodowli konkretnej rasy, wybrał rasę z tego i z tego powodu, ale potrzebuje rady, bo nie zna się tak dobrze, a nie chce wspierać pseudo. A potem dostaje sto komentarzy „nie kupuj, adoptuj!”, „przejdź się do schroniska i obejrzyj pieski”.
Jak najbardziej jestem za promowaniem adopcji i wspieraniem bezdomnych psów, całym sercem. Ale jak będę brać psa, wezmę rasowca. Bo mam konkretne wymagania i potrzeby, wiem, jaka rasa będzie do mnie pasować. I nie chcę za to zostać gdzieś zjechana, że jestem bez duszy, bo jest tyle psów w schroniskach.
Myślę że o tym skąd kto ma psa decyduje osobowość właściciela i jak to ładnie mówią psycholodzy: ‚co mu to robi’ (właścicielowi). Osoba wrażliwa społecznie za
Chiny nie kupi psa z hodowli, bo to się nie mieści w jej systemie wartości. Ktoś inny weźmie psa kanapowca do tulenia i noszenia na rękach. Bo taką ma potrzebę. Jeszcze inny psa ‚do sportów’.
Podejrzewam że pies zaspokaja po prostu różne potrzeby właściciela.
Pani Alu,
uważam, że ponieważ psów jest już tak dużo o tak wiele potrzebuje domów, że hodowlę są wręcz nieetyczne. Z psiakiem można uczęszczac do behawiorysty lub wziąć szczeniaka i samemu odchować. W sytuacji, w których psy usypia się, ponieważ nie ma ich kto przygarnąć zupełnie nie rozumiem kupujących.Mysle też, że Posiadając już rasowego niczym on się nie będzie różnił oraz, także potrzebuje miłości. Sama mam małego kundelka i jest moim najlepszym przyjacielem.
Ja nadal uważam, że #niekupujadoptuj jest jak najbardziej słuszny.
Nie zawsze rodzina ma czas i środki na konsultacje z behawiorystą. Ponadto, jak już wspominałam, trudno jest przewidzieć charakter mieszańca, zaś w przypadku rasowców ta sprawa jest znacznie prostsza. Dodatkowo wśród mieszańców znajduje się bardzo mało osobników nieposiadających podszerstka, zaś niektóre rasy brak podszerstka mają uwarunkowany genetycznie, dzięki czemu są idealne np. dla osób uczulonych na ,,sierść”. Między innymi tym własnie różnią się rasowce od kundelków – żyjemy w wolnym świecie, gdzie można wybrać sobie rasę psa pod swój styl życia, dzięki czemu i pies nie będzie cierpiał, i właściciel. Uważam, że adopcje schroniskowców są bardzo ważne i szlachetne, co nie zmienia faktu, że hodowle psów też są potrzebne. Pozdrawiam serdecznie
„Nie zawsze rodzina ma czas i środki na konsultacje z behawiorystą.” Mam młodziudką suczkę owczarka niemieckiego ze schroniska bo właśnie jakaś rodzina nie miała czasu i środków aby wychować psa za którego dała nie małe pieniądze bo fajnie mieć rasowego na pokaz. Samemu też można sobie poradzić z trudnym psem tylko trzeba się trochę wysilić i z nim trenować.
Nie mam nic do osób które kupują psy rasowe wqrza mnie tylko to że ktoś kupuje szczeniaka za kilka tysięcy a potem wyrzuca jak niepotrzebny przedmiot bo okazało się że pies nie umie chodzić na smyczy, szczeka i sika gdzie popadnie a czyja to wina? Większość schronisk robi selekcje i nie każdemu daje psa i taką selekcje powinni również robić hodowcy wtedy może byłoby mniej psów w schroniskach ale tam gdzie rządzi kasa niewiele da sie zrobić.
Zgadzam się z Panią, że każdego psa trzeba brać z rozwagą i również denerwują mnie osoby, które biorą psa nie zdając sobie sprawy z odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że ,,samemu też można sobie poradzić z trudnym psem, tylko trzeba się trochę wysilić i z nim trenować”. Dużo czasu spędzam w schronisku, wśród problematycznych psów, widziałam też niejednego ,,trudnego” psa, i z własnego doświadczenia mówię, że nie – nie z każdym psem da się pracować na własną rękę. Jeśli ktoś ma doświadczenie i umiejętności z psami, to super, jednak większość ludzi takowych nie posiada i próbując amatorsko pomóc psu, nie dość, że może mu się nie udać, to jeszcze bardziej może skrzywdzić psa.